czwartek, 2 lipca 2015

Nowe przygody z Silverghost

Przedwczoraj miałam spory dylemat. Wiedziałam, że niestety żaden z moich obecnych koni nie jest gotów na mistrzostwa. Pomimo wyszkolenia i bardzo dobrego sprzętu, doświadczenia, wciąż plasowałam się na pozycjach od 7 do maksymalnie 4. Niestety nie jest to szczyt moich marzeń i ambicji. Po długiej rozmowie telefonicznej z ojcem, podczas której pochwaliłam się moimi osiągnięciami z Rubyflower, zaproponował mi zakup nowego konia. Przyznałam się, że myślałam o tym od dłuższego czasu. Wraz z ojcem przeglądałam ogłoszenia sprzedaży koni na terenie wyspy Jorvik, co chwila wysyłałam mu mailowo linki, albo odbierałam od niego. Cena nie grała roli, miałam zaoszczędzoną sporą ilość pieniędzy. Problemem był sam wybór. Początkowo nie mogłam zdecydować się ani na rasę, ani na maść. Tak wiem co powiecie – nie wybiera się koni dla maści. Zgodzę się z tym, ale jednak zawsze w głowie pojawia się – jaki piękny koń! Tym bardziej w świecie Jorvik konie danej rasy posiadają bardzo zbliżone umiejętności. Ostatecznie biłam się dobrą godzinę z myślami, czy wolę zakupić obecnie konia czystej krwi arabskiej, czy jakiegoś „drasażystę”. A jeśli konia w kierunku ujeżdżeniowym, to czy karą piękność, konia fryzyjskiego, czy jego nieco zmodyfikowaną, sportową wersję, a może tego andaluza, który zawsze gdzieś w moim serduchu siedział? A jeśli tak to którego z trzech ogierów? Mleczno-siwego, siwego jabłkowitego, czy kasztana?
Po przejrzeniu ogłoszeń ponownie, zdecydowałam się odwiedzić Centrum Jeździeckie, popularnie zwane Winiarnią, a de facto Dworem Srebrnej Polany. Tam spędziłam dobre trzydzieści minut, oglądając dokładnie dwa siwe ogiery. Wciąż nie byłam zdecydowana. Dwa lata temu, gdy stawiałam swoje pierwsze jeździeckie kroki na Blue, moją uwagę zwróciły konie w typie siwego jabłkowitego. Ostatnio jednak, zaczęłam zwracać uwagę na mleczno-siwe Andaluzy, przemierzające drogi Jorvik z ich właścicielkami. Przymknęłam oczy na minutę, cofając się dwa lata wstecz. Gdy je otworzyłam, wiedziałam już kto zamieszka we wciąż pustym boksie. I tak oto, trafił do mnie Silverghost, 6-letni ogier rasy PRE. Już przedwczoraj zabraliśmy się ostro do treningów, zdobywając poziom szósty wyszkolenia.
Wczoraj za to pojawiły się dla nas nowe przygody. Między innymi Druidzka, jako, że w końcu udało mi się zdobyć kolejny poziom zaufania. Poza tym wiem, że czeka mnie łowienie ryb, czy pomaganie Mario.
Jednak, dopiero koło 17-tej byłam w stajni. Ponieważ przedwczoraj, późnym wieczorem zostałam określona przez rodzinę Goldspur jako popularna, Angus wynalazł dla mnie nowe zadanie. Jednakże godzina dwudziesta trzecia nie jest najlepszą porą na zadania, więc postanowiłam pomóc im za dnia. I tak oto okazało się, że chce postawić na swojej farmie koniowóz. Byłam zadowolona z tego pomysłu, taki transport zaoszczędzi mi długą drogę od mostu do ich farmy. Lubię wycieczki z moimi końmi, ale czasami ludzi proszących o pomoc jest zbyt wiele, a czasu zbyt mało. W takich właśnie chwilach potrzebny jest transport. Gdy pojechałam do Filipa, niezwykle zdziwił mnie fakt, że przyczepy już nie ma, a zabrał ją Jack. Słysząc to imię, mimowolnie jęknęłam. Jack Goldspur oznaczał spore kłopoty, dlatego nie zdziwiłam się specjalnie, jak okazało się, że transport leży na dnie morza. Niestety, po tym mężczyźnie można wszystkiego się spodziewać. Szybko jednak, z pomocą Jill, zorganizowałam akcję „ratunkową” i ostatecznie wszystko skończyło się dobrze.
Po wykonaniu wszystkich zadań jakie oferowali mi mieszkańcy Urodzajnego Hrabstwa, postanowiłam odwiedzić Elizabeth i dowiedzieć się jakie to nowe zadania przygotowali dla mnie druidzi. Okazało się, że z nowym poziomem wtajemniczenia zmienią się też moje treningi. Mój instruktor przygotował dla mnie nowe zadania, wymagające jeszcze większej koncentracji mojej i konia. Elizabeth zaproponowała żebym od razu do niego pojechała, co zresztą z ochotą uczyniłam. Zadania są ciekawe, obawiam się jednak, że minie dużo więcej czasu, niż opanuję nowe umiejętności.
Po zakończonym treningu postanowiłam pomóc mieszkańcom i jednocześnie kontynuować szkolenie Siwego, tak oto zdobył poziom dziewiąty. Gdy dzień dobiegał już końca, a słońce zaczęło zachodzić, wróciłam do Moorland. Byłam przekonana, że to już koniec atrakcji na dziś. Niestety, zadzwonił do mnie James z Fortu Pinta, z prośbą o pomoc. Gdy pojechałam do niego, okazało się, że chłopak cierpi na bezsenność. Ów stan spowodował koszmar, koszmar, którego co gorsza nie pamięta. Zaoferowałam mu swoją pomoc, wplatając w to słowa „jest już ciemno, muszę uciekać, porozmawiam rano z panią Holdsworth”.
Dziś, już o dziewiątej byłam u staruszki w poszukiwaniu pomocy. Czeka mnie bardzo ambitny dzień.


***
Witam czytelników. Post miałam dodać już wczoraj, ale nie miałam jakoś zbyt wiele siły w sobie, by się zebrać i go dokończyć. Dodatkowo wczoraj dopiero o 17-tej gra była otwarta po aktualizacji. Nie mam im tego za złe, wolę poczekać trzy godziny dłużej (czas na stronie SSO był podany jako 12GTM, czyli 14 polskiego czasu) w zamian lepiej działające serwery (do dziś pamiętam, jak grałam na serwerze wschodnioeuropejskim i co się z nim działo po wprowadzeniu aktualizacji), czy mniej bugów oraz lepsze tłumaczenie questów.

Ci którzy odwiedzili mojego bloga dwa dni temu, zapewne widzą zmiany – pojawiło się tło nagłówka, dodałam zdjęcia koni, czy samej Jackie, a do tego utworzyłam „linkownie”. Więc, jeśli ktoś chce zareklamować swój blog, albo zostawić po prostu linka – kieruję go tam. 

2 komentarze:

  1. Nominacja do LBA
    Mój blog:http://melindaorangecamp.blogspot.com/?m=1
    Zobacz post:Nominacja LBA

    OdpowiedzUsuń
  2. With the proper expertise, strategy, knowledge and an element of luck, you'll be able to beat video poker machines hands 카지노사이트 down

    OdpowiedzUsuń