Przedwczoraj miałam spory dylemat. Wiedziałam, że niestety
żaden z moich obecnych koni nie jest gotów na mistrzostwa. Pomimo wyszkolenia i
bardzo dobrego sprzętu, doświadczenia, wciąż plasowałam się na pozycjach od 7
do maksymalnie 4. Niestety nie jest to szczyt moich marzeń i ambicji. Po długiej
rozmowie telefonicznej z ojcem, podczas której pochwaliłam się moimi
osiągnięciami z Rubyflower, zaproponował mi zakup nowego konia. Przyznałam się,
że myślałam o tym od dłuższego czasu. Wraz z ojcem przeglądałam ogłoszenia
sprzedaży koni na terenie wyspy Jorvik, co chwila wysyłałam mu mailowo linki,
albo odbierałam od niego. Cena nie grała roli, miałam zaoszczędzoną sporą ilość
pieniędzy. Problemem był sam wybór. Początkowo nie mogłam zdecydować się ani na
rasę, ani na maść. Tak wiem co powiecie – nie wybiera się koni dla maści.
Zgodzę się z tym, ale jednak zawsze w głowie pojawia się – jaki piękny koń! Tym
bardziej w świecie Jorvik konie danej rasy posiadają bardzo zbliżone
umiejętności. Ostatecznie biłam się dobrą godzinę z myślami, czy wolę zakupić
obecnie konia czystej krwi arabskiej, czy jakiegoś „drasażystę”. A jeśli konia
w kierunku ujeżdżeniowym, to czy karą piękność, konia fryzyjskiego, czy jego
nieco zmodyfikowaną, sportową wersję, a może tego andaluza, który zawsze gdzieś
w moim serduchu siedział? A jeśli tak to którego z trzech ogierów?
Mleczno-siwego, siwego jabłkowitego, czy kasztana?
Po przejrzeniu ogłoszeń ponownie, zdecydowałam się odwiedzić
Centrum Jeździeckie, popularnie zwane Winiarnią, a de facto Dworem Srebrnej
Polany. Tam spędziłam dobre trzydzieści minut, oglądając dokładnie dwa siwe
ogiery. Wciąż nie byłam zdecydowana. Dwa lata temu, gdy stawiałam swoje
pierwsze jeździeckie kroki na Blue, moją uwagę zwróciły konie w typie siwego
jabłkowitego. Ostatnio jednak, zaczęłam zwracać uwagę na mleczno-siwe Andaluzy,
przemierzające drogi Jorvik z ich właścicielkami. Przymknęłam oczy na minutę,
cofając się dwa lata wstecz. Gdy je otworzyłam, wiedziałam już kto zamieszka we
wciąż pustym boksie. I tak oto, trafił do mnie Silverghost, 6-letni ogier rasy
PRE. Już przedwczoraj zabraliśmy się ostro do treningów, zdobywając poziom
szósty wyszkolenia.
Wczoraj za to pojawiły się dla nas nowe przygody. Między
innymi Druidzka, jako, że w końcu udało mi się zdobyć kolejny poziom zaufania. Poza
tym wiem, że czeka mnie łowienie ryb, czy pomaganie Mario.
Jednak, dopiero koło 17-tej byłam w stajni. Ponieważ
przedwczoraj, późnym wieczorem zostałam określona przez rodzinę Goldspur jako
popularna, Angus wynalazł dla mnie nowe zadanie. Jednakże godzina dwudziesta trzecia
nie jest najlepszą porą na zadania, więc postanowiłam pomóc im za dnia. I tak
oto okazało się, że chce postawić na swojej farmie koniowóz. Byłam zadowolona z
tego pomysłu, taki transport zaoszczędzi mi długą drogę od mostu do ich farmy.
Lubię wycieczki z moimi końmi, ale czasami ludzi proszących o pomoc jest zbyt
wiele, a czasu zbyt mało. W takich właśnie chwilach potrzebny jest transport.
Gdy pojechałam do Filipa, niezwykle zdziwił mnie fakt, że przyczepy już nie ma,
a zabrał ją Jack. Słysząc to imię, mimowolnie jęknęłam. Jack Goldspur oznaczał
spore kłopoty, dlatego nie zdziwiłam się specjalnie, jak okazało się, że
transport leży na dnie morza. Niestety, po tym mężczyźnie można wszystkiego się
spodziewać. Szybko jednak, z pomocą Jill, zorganizowałam akcję „ratunkową” i
ostatecznie wszystko skończyło się dobrze.
Po wykonaniu wszystkich zadań jakie oferowali mi mieszkańcy
Urodzajnego Hrabstwa, postanowiłam odwiedzić Elizabeth i dowiedzieć się jakie
to nowe zadania przygotowali dla mnie druidzi. Okazało się, że z nowym poziomem
wtajemniczenia zmienią się też moje treningi. Mój instruktor przygotował dla
mnie nowe zadania, wymagające jeszcze większej koncentracji mojej i konia.
Elizabeth zaproponowała żebym od razu do niego pojechała, co zresztą z ochotą
uczyniłam. Zadania są ciekawe, obawiam się jednak, że minie dużo więcej czasu,
niż opanuję nowe umiejętności.
Po zakończonym treningu postanowiłam pomóc mieszkańcom i
jednocześnie kontynuować szkolenie Siwego, tak oto zdobył poziom dziewiąty. Gdy
dzień dobiegał już końca, a słońce zaczęło zachodzić, wróciłam do Moorland.
Byłam przekonana, że to już koniec atrakcji na dziś. Niestety, zadzwonił do
mnie James z Fortu Pinta, z prośbą o pomoc. Gdy pojechałam do niego, okazało
się, że chłopak cierpi na bezsenność. Ów stan spowodował koszmar, koszmar,
którego co gorsza nie pamięta. Zaoferowałam mu swoją pomoc, wplatając w to
słowa „jest już ciemno, muszę uciekać, porozmawiam rano z panią Holdsworth”.
Dziś, już o dziewiątej byłam u staruszki w poszukiwaniu
pomocy. Czeka mnie bardzo ambitny dzień.
***
Witam czytelników. Post miałam dodać już wczoraj, ale nie
miałam jakoś zbyt wiele siły w sobie, by się zebrać i go dokończyć. Dodatkowo
wczoraj dopiero o 17-tej gra była otwarta po aktualizacji. Nie mam im tego za
złe, wolę poczekać trzy godziny dłużej (czas na stronie SSO był podany jako
12GTM, czyli 14 polskiego czasu) w zamian lepiej działające serwery (do dziś
pamiętam, jak grałam na serwerze wschodnioeuropejskim i co się z nim działo po
wprowadzeniu aktualizacji), czy mniej bugów oraz lepsze tłumaczenie questów.
Ci którzy odwiedzili mojego bloga dwa dni temu, zapewne widzą
zmiany – pojawiło się tło nagłówka, dodałam zdjęcia koni, czy samej Jackie, a
do tego utworzyłam „linkownie”. Więc, jeśli ktoś chce zareklamować swój blog,
albo zostawić po prostu linka – kieruję go tam.
Nominacja do LBA
OdpowiedzUsuńMój blog:http://melindaorangecamp.blogspot.com/?m=1
Zobacz post:Nominacja LBA
With the proper expertise, strategy, knowledge and an element of luck, you'll be able to beat video poker machines hands 카지노사이트 down
OdpowiedzUsuń