niedziela, 5 lipca 2015

Co ma wspólnego różowy kamień z wieczną jesienią?

Wczorajszy dzień stanął pod trzema pytaniami: skąd wziąć rzepę, tabletki nasenne i specjalną maszynę, dzięki której zobaczymy sny Jamesa. Nie przesłyszeliście się. Staruszka wpadła na niesamowity, a jednocześnie najlepszy pomysł, dzięki któremu możemy rozwiązać problem Jamesa. Postanowiła zobaczyć o czym on śni. Jednak potrzeba do tego wielu przygotowań, dzięki czemu odbyłam przejażdżkę dookoła Miasteczka Srebrnej Polany. Odwiedziłam za równo Carneya, Barneya, jak i panią weterynarz. Gdy wróciłam z powrotem do Moorland, okazało się, że nie wystarczą jej tylko składniki. Potrzebowałyśmy odpowiednich osób, które będą nas wspierać w taki, czy inny sposób. Oczywiście potrzebny był nam sam James. Bez niego by się to nie udało i niemiałoby, to sensu. I bez bezpośrednich słów pani Holdsworth wiedziałam, że muszę go poinformować o jutrzejszej próbie rozwiązania jego problemu? Czemu jutrzejszej? Otóż okazało się, że rzepy muszą dojrzeć pod kotem. Nie, nie przesłyszeliście się (ja zresztą też nie), pani Holdsworth uznała, że rzepy muszą poleżeć przez noc pod kotem. Wspaniały, absurdalny pomysł. Nie wiem, czy wyczytała to z jakiś książek, czy jest to po prostu ludowa mądrość, ale z tego względu, nie mogłyśmy zacząć zadania dziś.
Musiałam ponadto znaleźć Alex. Na moje szczęście, musiała odwiedzić kowala, tak więc nie szukałam jej daleko. Najdłuższa wyprawa czekała mnie, gdy padło imię Lindy. Wiadomym jest, że dziewczyna zwykle przesiaduje całe dnie albo w Winnicy, albo w Bibliotece … też w Winnicy. Musiałam tam pojechać. W zasadzie, chcąc zaoszczędzić czasu wprowadziłam Siwego do przyczepy i zapłaciłam za transport. Tak samo zresztą z Lindą wróciłyśmy do Moorland.
Po całej tej historii robiłam to co zwykle. Łowiłam ryby, trenowałam Silverghost, pomagałam mieszkańcom oraz szkoliłam samą siebie w zakresie mocy druida.
Dlatego też dzisiejszego poranka, wystartowałam z ogierem ze Stajni Złotych Liści. Wczoraj dość późno skończyłam moją osobistą misję pomocy innym, więc postanowiłam na noc zatrzymać się właśnie tam. Jest to też jedno z moich ulubionych miejsc na wyspie, więc bardzo chętnie je odwiedzam tylko po to, by podziwiać niekończącą się tam jesień. Osobiście najbardziej kocham Jorvikowską zimę. Być może z sentymentu, nie jestem jednak tego pewna. Prawdopodobnie też dlatego swoją magią oczarowała mnie Dolina Ukrytych Dinozaurów. Gdy rozmawiałam o tym magicznym, a zarazem tajemniczym miejscu mój ojciec był dość zaskoczony. Gdy on przebywał na wyspie pomagając mieszkańcom, szkoląc konie i rozwiązując zagadki, słyszał o owym miejscu jedynie legendy. Ucieszył się więc, gdy przesłałam mu mailem zdjęcia. Uznał, że musi mnie kiedyś odwiedzić, ale jeszcze nie teraz.
Po napojeniu, nakarmieniu i wyczyszczenia konia, stwierdziłam, że będę zmierzała w kierunku Moorland, odwiedzając wszystkie zawody treningowe z ogierem. Wiecie co zauważyłam? Wiele z moich własnych rekordów, które ustanowiłam z Rubyflower obecnie pobiłam z Silverghost. Nie wszystkie, ale sądzę, że jakbym odpowiednio się postarała, to większość z nich już dawno mogłaby odejść w niepamięć. Niestety, Silver to młody koń, z pochodzenia „dresażysta”, więc nie zawsze pasują nam odległości do przeszkód. Zdarza się, że ogier nie uwzględni mojej półparady, czy zignoruje sygnał dawany łydką w celu rozciągnięcia. Czasami podchodzimy zbyt blisko, czasami skoki są oddawane z daleka. Czasami wpadamy w przeszkodę, czasami zrzucamy drąg. Niekiedy Silver spanikuje i wyłamie. Bywa, że niektóre skoki są okrągłe, a w innych odgina się kręgosłupem w tył. Nie raz zostałam z ciałem, nie dwa już spadłam. Nie wszystko jest idealne, ale jest młody, ma prawo popełniać błędy, zresztą inaczej się nie nauczy. Prawdopodobnie gdyby nie jego talent i serce do skoków, już dawno trenowałabym z nim jedynie ujeżdżeniowo, od czasu do czasu wdrażając w treningi niewielkie przeszkody w celu rozciągnięcia kręgosłupa i zaangażowania zadu.  
Po treningach z Silver, uznałam, że przed odwiedzinami u druida, a także przed tamtejszymi wyścigami, pora zająć się Jamesem. Gdy dojechałam na miejsce, wszyscy już na mnie czekali. Nie czułam się zbyt dobrze z faktem, że pojawiłam się ostatnia, jednakże dzięki temu mogliśmy zacząć od razu. W trakcie badania snów okazało się, że cała sprawa wiąże się z Mrocznymi Jeźdźcami. Alex bardzo się zmartwiła. Zresztą nie tylko ona. Wiedziałam co to oznacza – musiałam się pospieszyć z moimi treningami w Kręgu Słońca. Musiałam być gotowa jak najszybciej. Ja i reszta druidów. Czym prędzej więc, wybrałam się do Valedale. Nie chcąc marnować czasu, podróżowałam trailerem. Cała ta historia zmotywowała mnie do działania.
Miałam tylko nadzieję, że nic nie wydarzy się w najbliższym czasie.
Niestety. Gdy tylko udało mi się wykonać trening swój, jak i konia we wschodniej części wyspy, okazało się, że w Dolinie Złotych Wzgórz zdarzyło się coś niepokojącego. W kościach czułam, że cała ta historia skończy się u czarownicy Pi. I chociaż nie jest już wiedźmą, to wciąż jest nieco przerażająca. Nic jednak,  nie przygotowało mnie na to co tam zobaczyłam. Światło, to różowe, napawające niepokojem. Słowo „Pandoria” wywołująca gęsią skórkę na całym ciele. Cienie, przed którymi drżę, chowając się w ciernistych krzakach. Wiem, że są blisko. Zagrożenie jest realne. Mimo to, musze poczekać do jutra. Czarownica musi pomyśleć co z tym wszystkim zrobić. Ja za to zastanawiam się, czy to był dobry pomysł, by odblokować tą Dolinę.

Chcąc się uspokoić, pojechałam do Jarlaheim. Początkowo nie robiłam nic nowego. Ot szukałam bliźniaków na farmie. Pomagałam doić krowy. Zajęłam się tamtejszymi treningami, pozwiedzałam trochę. A pod koniec dnia, okazało się, że pan Pike uznał mnie za całkiem towarzyską osobę, jednocześnie stwierdzając, że jestem gotowa na połów Burzliwego Łososia. Zaznaczył, że pojedynczy błąd będzie dla mnie oznaczał zmianę łowiska. Na całe szczęście, nie musiałam tego robić. Złapałam Legendarną Rybę już za pierwszym razem. Wróciłam do rybaka, a następnie uznałam, że drogę do Moorland pokonam wierzchem, czego dawno już nie robiłam. Zawsze, gdy wjeżdżam do lasu, strasznie żal mi Starshine. Biedny błąka się. Mam nadzieję, że w związku z całą tą historią Strażników, nie będę musiała opuszczać moich koni, a one nie będą uwięzione, czy też nie podzielą losu siwego konia, przemierzając okolice bez celu, wiedząc, że jestem z dala od nich.



***
Otrzymałam nominację od Melindy Orangecamp :)

1. Masz rodzeństwo?
Nie, chyba że liczyć rodzeństwo cioteczne, stryjeczne i wujeczne.
2. Od kiedy grasz w sso?
Od 19.12.2013 r.
3. Ile masz konie na sso? (poprawnie - "w" sso)
Cztery szalone kopytne ;)
4. Czy masz psa?
A i owszem. Dzikiego znajdę stajennego, mieszańca owczarka niemieckiego z jakąś myśliwską krwią o imieniu Alex (Łosisko posiada nawet swój fp)
5. Od kiedy masz bloga?
od 30.06.2015 r.
6. Jaki masz level na sso? (*"w" sso)
Już 16-ty (w zasadzie brakuje zostało mi niecałe 50% PD by osiągnąć poziom 17-ty)
7. Czy lubisz konie?
W moim przypadku pytanie zdecydowanie retoryczne. W zasadzie uważam, że można je albo kochać, albo nienawidzić. Moja odpowiedź brzmi - kocham i nie wyobrażam sobie bez nich życia :)
8. Lubisz grać w sso?
Bardzo :) Idealna rozrywka w wolny dzień, na popołudnie, wieczór, czy poranek.
9. Jaką porę roku najbardziej lubisz w sso?
Zdecydowanie zimę :)
10. Masz klub jeździecki w sso?
Nie, nie mam. Do żadnego też nie należę obecnie. Doskwiera mi brak czasu. Gdy już zajrzę do SSO, to zajmuję się szkolenie konia, zadaniami lub szukaniem gwiazdek.
11. Czy jedziesz gdzieś na wakacje?
Raczej nie, poza kursowaniem pomiędzy dwoma stajniami, plażą, domem i uczelnią, zdecydowanie będę "siedziała" na miejscu. Miałam co prawda odwiedzić znajomą pod Łodzią, ale mam zbyt wiele zajęć w stajni (a to swoje treningi, a to prowadzenie lekcji, a to zajeżdżanie młodych, a to wdrażanie w trening pokontuzyjnych, a to zajmowanie się "moimi" trzema osłami).
12. Czy miałaś świadectwo z paskiem?
praktycznie zawsze miałam. Poza klasami 1-3 szkoły podstawowej (gdzie obowiązywał system ocen w postaci kolorowych kropek, co skutkowało świadectwem opisowym) oraz 1 i 2 klasą liceum, gdzie zabrakło mi zaledwie 0,1 do średniej od której można było otrzymać słynny "pasek". W ostatniej klasie liceum się jednak zmobilizowałam, więc "pasek" miałam dokładnie siedem razy :)

Nominuję chyba tylko jeden blog, bo reszta osób już została nominowana ;)
Star Stable Online Foto-blog


A oto i pytania dla was:
1. Jakie są twoje wakacyjne plany?
2. Czy jeździsz konno?
3. Jak "znalazłaś" SSO (czy znalazłaś reklamę, czy koleżanka zaczęła opowiadać o nowej grze itp.)
4. Jakie najbardziej aktualizacje lubisz? (nowe miejsca, nowe konie, nowe zadania itp.)
5. Jaka jest twoja ulubiona rasa koni w SSO?
6. Jakie jest twoje ulubione miejsce w SSO?
7. Twój ulubiony event w SSO to ...
8. Zmieniłabyś coś w SSO?
9. Twoja ulubiona książka, to ...
10. Czy zbierasz figurki koni (typu Schleich, Breyer, CollectA, Papo, Mojo-fun)

czwartek, 2 lipca 2015

Nowe przygody z Silverghost

Przedwczoraj miałam spory dylemat. Wiedziałam, że niestety żaden z moich obecnych koni nie jest gotów na mistrzostwa. Pomimo wyszkolenia i bardzo dobrego sprzętu, doświadczenia, wciąż plasowałam się na pozycjach od 7 do maksymalnie 4. Niestety nie jest to szczyt moich marzeń i ambicji. Po długiej rozmowie telefonicznej z ojcem, podczas której pochwaliłam się moimi osiągnięciami z Rubyflower, zaproponował mi zakup nowego konia. Przyznałam się, że myślałam o tym od dłuższego czasu. Wraz z ojcem przeglądałam ogłoszenia sprzedaży koni na terenie wyspy Jorvik, co chwila wysyłałam mu mailowo linki, albo odbierałam od niego. Cena nie grała roli, miałam zaoszczędzoną sporą ilość pieniędzy. Problemem był sam wybór. Początkowo nie mogłam zdecydować się ani na rasę, ani na maść. Tak wiem co powiecie – nie wybiera się koni dla maści. Zgodzę się z tym, ale jednak zawsze w głowie pojawia się – jaki piękny koń! Tym bardziej w świecie Jorvik konie danej rasy posiadają bardzo zbliżone umiejętności. Ostatecznie biłam się dobrą godzinę z myślami, czy wolę zakupić obecnie konia czystej krwi arabskiej, czy jakiegoś „drasażystę”. A jeśli konia w kierunku ujeżdżeniowym, to czy karą piękność, konia fryzyjskiego, czy jego nieco zmodyfikowaną, sportową wersję, a może tego andaluza, który zawsze gdzieś w moim serduchu siedział? A jeśli tak to którego z trzech ogierów? Mleczno-siwego, siwego jabłkowitego, czy kasztana?
Po przejrzeniu ogłoszeń ponownie, zdecydowałam się odwiedzić Centrum Jeździeckie, popularnie zwane Winiarnią, a de facto Dworem Srebrnej Polany. Tam spędziłam dobre trzydzieści minut, oglądając dokładnie dwa siwe ogiery. Wciąż nie byłam zdecydowana. Dwa lata temu, gdy stawiałam swoje pierwsze jeździeckie kroki na Blue, moją uwagę zwróciły konie w typie siwego jabłkowitego. Ostatnio jednak, zaczęłam zwracać uwagę na mleczno-siwe Andaluzy, przemierzające drogi Jorvik z ich właścicielkami. Przymknęłam oczy na minutę, cofając się dwa lata wstecz. Gdy je otworzyłam, wiedziałam już kto zamieszka we wciąż pustym boksie. I tak oto, trafił do mnie Silverghost, 6-letni ogier rasy PRE. Już przedwczoraj zabraliśmy się ostro do treningów, zdobywając poziom szósty wyszkolenia.
Wczoraj za to pojawiły się dla nas nowe przygody. Między innymi Druidzka, jako, że w końcu udało mi się zdobyć kolejny poziom zaufania. Poza tym wiem, że czeka mnie łowienie ryb, czy pomaganie Mario.
Jednak, dopiero koło 17-tej byłam w stajni. Ponieważ przedwczoraj, późnym wieczorem zostałam określona przez rodzinę Goldspur jako popularna, Angus wynalazł dla mnie nowe zadanie. Jednakże godzina dwudziesta trzecia nie jest najlepszą porą na zadania, więc postanowiłam pomóc im za dnia. I tak oto okazało się, że chce postawić na swojej farmie koniowóz. Byłam zadowolona z tego pomysłu, taki transport zaoszczędzi mi długą drogę od mostu do ich farmy. Lubię wycieczki z moimi końmi, ale czasami ludzi proszących o pomoc jest zbyt wiele, a czasu zbyt mało. W takich właśnie chwilach potrzebny jest transport. Gdy pojechałam do Filipa, niezwykle zdziwił mnie fakt, że przyczepy już nie ma, a zabrał ją Jack. Słysząc to imię, mimowolnie jęknęłam. Jack Goldspur oznaczał spore kłopoty, dlatego nie zdziwiłam się specjalnie, jak okazało się, że transport leży na dnie morza. Niestety, po tym mężczyźnie można wszystkiego się spodziewać. Szybko jednak, z pomocą Jill, zorganizowałam akcję „ratunkową” i ostatecznie wszystko skończyło się dobrze.
Po wykonaniu wszystkich zadań jakie oferowali mi mieszkańcy Urodzajnego Hrabstwa, postanowiłam odwiedzić Elizabeth i dowiedzieć się jakie to nowe zadania przygotowali dla mnie druidzi. Okazało się, że z nowym poziomem wtajemniczenia zmienią się też moje treningi. Mój instruktor przygotował dla mnie nowe zadania, wymagające jeszcze większej koncentracji mojej i konia. Elizabeth zaproponowała żebym od razu do niego pojechała, co zresztą z ochotą uczyniłam. Zadania są ciekawe, obawiam się jednak, że minie dużo więcej czasu, niż opanuję nowe umiejętności.
Po zakończonym treningu postanowiłam pomóc mieszkańcom i jednocześnie kontynuować szkolenie Siwego, tak oto zdobył poziom dziewiąty. Gdy dzień dobiegał już końca, a słońce zaczęło zachodzić, wróciłam do Moorland. Byłam przekonana, że to już koniec atrakcji na dziś. Niestety, zadzwonił do mnie James z Fortu Pinta, z prośbą o pomoc. Gdy pojechałam do niego, okazało się, że chłopak cierpi na bezsenność. Ów stan spowodował koszmar, koszmar, którego co gorsza nie pamięta. Zaoferowałam mu swoją pomoc, wplatając w to słowa „jest już ciemno, muszę uciekać, porozmawiam rano z panią Holdsworth”.
Dziś, już o dziewiątej byłam u staruszki w poszukiwaniu pomocy. Czeka mnie bardzo ambitny dzień.


***
Witam czytelników. Post miałam dodać już wczoraj, ale nie miałam jakoś zbyt wiele siły w sobie, by się zebrać i go dokończyć. Dodatkowo wczoraj dopiero o 17-tej gra była otwarta po aktualizacji. Nie mam im tego za złe, wolę poczekać trzy godziny dłużej (czas na stronie SSO był podany jako 12GTM, czyli 14 polskiego czasu) w zamian lepiej działające serwery (do dziś pamiętam, jak grałam na serwerze wschodnioeuropejskim i co się z nim działo po wprowadzeniu aktualizacji), czy mniej bugów oraz lepsze tłumaczenie questów.

Ci którzy odwiedzili mojego bloga dwa dni temu, zapewne widzą zmiany – pojawiło się tło nagłówka, dodałam zdjęcia koni, czy samej Jackie, a do tego utworzyłam „linkownie”. Więc, jeśli ktoś chce zareklamować swój blog, albo zostawić po prostu linka – kieruję go tam.