Wiele się dzieje ostatnio na wyspie Jorvik. Wiele złego, ale i wiele dobrego.
Pewnie wiecie, ale szukamy Annie. A w związku z tym poszukujemy też i Concorde. Ostatnie miesiące były przez to bardzo trudne. Dla nas wszystkich. Skończyło się nie tylko na kłótniach, płaczu i bezsilności, ale również na zmaganiach z niebezpieczeństwem. W tych chwilach zawsze towarzyszy mi moja Blueshadow, która w takich chwilach jest dla mnie prawdziwą podporą, ale też i ostoją spokoju. Dodaje mi odwagi i dzięki niej wiem, że moje decyzje są słuszne. Jest też niezwykle odważna. Myślę, że gdyby nie ona, nie dałabym rady sama. Nie tylko w przypadku naszej swoistej walki ze złem, ale i w życiu codziennym, bo to w końcu do jej boksu biegnę żeby uronić kilka łez.
W moim życiu pojawił się kolejny koń. Podobnie jak Sunnypearl, wyhodowany od źrebaka. Odkarmiony, przeszkolony. Wprawdzie ma już osiem lat, ale dalej pamiętam go jak dokazywał z innymi maluchami na pastwisku. Nie chciałam jednak wiązać z nim jeździeckim zmagań. Wyszło jednak inaczej. Koń, który miał zasilać szkółkę mojego ojca, trafił do mojej stajni i mojego boksu. Pierwotnie na chwilę. Miałam ją trochę podjeździć, po czym, miała pojechać do miasteczka Jorvik, by tam wozić jeszcze nie tak zaawansowanych adeptów sztuki jeździeckiej. Wedle drugiego planu, miała po prostu zostać sprzedana. Stało się jednak inaczej. Zwyczajnie uznałam, że skoro już musi u mnie chwilę zostać, to rzeczywiście wsiądę i gdzieś tam z nią popracuje. Interesowało mnie zwłaszcza to, jak sprawdzi się w jeździe rajdowej, bo tam ją w sumie widziałam. I właśnie wtedy coś zaiskrzyło. Zwyczajnie mi się spodobała. W ruchu, w maści, w zachowaniu. Wprawdzie, przez ową decyzję będę musiała odesłać ojcu kolejne konie do szkółki, ale nie żałuję. Zwłaszcza, że Daisyblaze, jak i Braveflame dobrze się sprawują. Myślę, że kolejne konie, które szykuję do tej drogi, sprawdzą się równie dobrze, a Fox przez dłuższy czas będzie mogła mi potowarzyszyć, zwłaszcza przy odkrywaniu nowych zakątków Jorvik.
A skoro i o tym mowa. Ostatnio było dość baśniowo. Pewnie każdy z was kojarzy My Little Pony. Osobiście, jestem w bajce na tyle zakochana, że baśniowy świat aż stanął przede mną otworem. Są takie sytuacje na Wyspie, że naprawdę zastanawiasz się, czy to sen, czy jawa, czy coś dzieje się naprawdę. Na przykład galopowanie wśród chmur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz