Strony

wtorek, 30 czerwca 2015

Kim jest Jaquelin Snowlake?



Drobną blondynką o zielonych oczach, bystrym spojrzeniu. Obecnie ma szesnaście lat, uczęszcza do szkoły średniej, wolne chwile spędza w stajni. Pochodzi z Jovrik City. 

Jej historia jest dość nietypowa, jak na koniarę. Wydawało się, że nigdy nią nie będzie.
Ojciec Jaquelin był niegdyś aktywnym jeźdźcem. Można powiedzieć, że wychował się w stajni Moorland i jej okolicach. Jednakże w pogoni za pieniędzmi przeprowadził się do miasta. Tam poznał matkę naszej bohaterki. Kilka lat później na świecie pojawiła się Jackie. Niestety, im jego córka była starsza i im częściej jej się przyglądał, zauważał, że bardziej interesują ją kosmetyki, modne ubrania, nowe trendy, niż chęć niesienia pomocy innym, czy jakiekolwiek zaangażowanie w "coś większego". Bardzo nie odpowiadał mu ten fakt.
Miał pomysł. Początkowo wysłał ją do Moorland właśnie, z dniem 2.11.2012 roku, na weekendowy wypoczynek. Jednak Jackie miała inne zdanie, na ten temat. Owszem, zwiedzała wtedy pieszo okolicę w towarzystwie ojca, a także uczyła się oporządzania koni. Robiła to jednak z zaciśniętymi ustami, obrażoną miną, wielką niechęcią i agresją. Nic więc dziwnego, że pewien zirytowany wbijaniem iglaka w skórę, kasztanowaty rumak, w końcu ją ugryzł. Po tym wydarzeniu, dziewczyna nie chciała mieć z nieparzystokopytnymi nic wspólnego. Niestety nie ujęła jej magia ani tego miejsca, ani koni.
Rok później znalazła ogłoszenie w gazecie, które oferowało jej świąteczne ferie w towarzystwie kopytnych właśnie. Pojawiła się jakaś iskierka, delikatny uśmiech, tak jakby jej prawdziwe "JA" w końcu wygrało wieloletnią bitwę. Zaproponowała rodzicom, że przez dwa tygodnie będą mogli od niej odpocząć, w zamian za sfinansowanie wyjazdu. Państwo Snowlake byli wyjątkowo zdziwieni, przecież ich córka nie należała do osób, które lubią brudzić sobie dłonie, uprawiać sport, a tym bardziej przebywać z końmi, tymi „brudnymi, śmierdzącymi bestiami”. Mimo to uznali, że być może będzie to klucz do zmiany tej zadzierającej nosa księżniczki w dzielną, pomocną dziewczynę. Nie chcąc zapeszać, nie chcąc tracić pieniędzy i nie chcąc tracić nadziei - nie wykupili córce pełnej oferty obozu.
I tak oto, od 19.12.2013 roku, dziewczyna zaczęła swoją przygodę wśród koni. Tam poznała swoją ośmioletnią, skarogniadą klacz rasy Jorvik Warmblood, która nauczyła ją jeździeckiej sztuki. Pomimo ciężkich chwil, przeżyły ze sobą wspaniałe przygody.
I tak oto, po kilku telefonach i listach, rodzice zgodzili się wykupić pełen pakiet obozu, co nastąpiło 22.12.2013 roku. Od tamtego czasu opłacają jej stale utrzymanie koni (bo to już nie tylko jeden), boksy, sprzęt i starty w mistrzostwach, a także pomoc stajenną (jako że blondynka sama nie jest w stanie zapanować nad brudną ściółką wypadającą drzwiami i oknami z boksów). Dziewczyna każdą wolną chwilę spędza na wyspie w otoczeniu swoich rumaków, pomagając mieszkańcom rozwiązać ich problemy.
A jak to się stało, że pojawiło się ich kilka? Otóż, Jackie pewnego razu ścigając się w Moorland na trasie Loretty zauważyła specyficzne, małe kopytne zwierzę – kuca. Bardzo jej się spodobał i uznała, że ta właśnie rasa będzie kolejną, która zawita do jej stajni. Gdy Blueshadow ukończyła swój jeździecki trening, wraz ze swoją właścicielką rozglądały się po punktach sprzedaży Jorvik Pony. Jaqueline długo nie mogła się zdecydować na zakup kuca. Zrezygnowane pojechały  więc odwiedzić znajomych w Urodzajnych Hrabstwach i właśnie tam, na Wyspie Padok jej uwagę zwrócił pewien młody, pokrzywdzony imieniem wałaszek – Daisyblaze. Przeżyła z nim wspaniałe przygody, jednocześnie szkoląc go w trakcie.
Z czasem jednak, potrzebowała nowego konia. Odpornego na zimno. Po rozmowie z ojcem, zdecydowała się na sympatyczną klacz szwedzkiej, zimnokrwistej rasy - Rubyflower, zakupioną w Forcie Pinta. Jednak Ruby, pomimo swojej łagodnej natury i ogromnej siły, nie jest w stanie doprowadzić Jackie do mistrzostw.
Tak więc po pełnym wyszkoleniu kobyły, dziewczyna zaczęła rozglądać się za czwartym koniem. Długo nie mogła się zdecydować, ale ostatecznie jej wybór padł na siwego jablkowitego, sześcio-letniego ogiera hiszpańskiej rasy i właśnie dziś z Silverghost, zaczynają pisać swoją nową przygodę.

***
Wszystkim tym, którzy chcieli przebrnąć przez te wypociny, dziękuję. Szukam mądrej i szczerej krytyki, która weźmie pod uwagę fakt, że nie pisałam nic dobre trzy lata. Jak widzicie blog jest dopiero w powijakach, ale niedługo się to zmieni.
Docelowo mam zamiar opisywać tu questy SSO (Star Stable Online) w sposób przypominający częściowo opowieść. Mam zamiar też wykorzystać blog jako "suchy" poradnik do gry, skupiający się głównie na zadaniach i ich wykonaniu. Nie raz sama miałam zagwozdkę nad tym, gdzie mogę coś znaleźć (zwłaszcza, gdy nie było czerwonej plamki na mapie, albo zielonej oznaczającej osobę, której mam szukać). Prawdopodobnie nie do wszystkich zadań uda mi się "wrócić", ale będę próbowała :) 

1 komentarz:

  1. Świetna historia, napisana z niezwykłym poświęceniem. Jak na razie zapowiada się całkiem nieźle. Będę obserwować blog.

    OdpowiedzUsuń