Swego czasu, a dokładniej rok temu, brałam nawet udział w zawodach ujeżdżeniowych z Cherrym. W tym roku jednak nie mieliśmy czasu by porządnie się do nich przygotować. Dresaż klasyczny nie jest zresztą moją mocną stroną. Co innego skokowy, gdzie koń wpisuje się dużo bardziej w prostokąt niż w kwadrat, co w moim odczuciu wydaje się dużo naturalniejsze.
W tamtym okresie dużo trenowałam z CherryGuardianem. Spędziliśmy razem za równo jesień, jak i zimę. Ale przyszedł czas by poświęcić się treningowi innych koni, które ostatnio zostały zaniedbane. Dobrym przykładem jest chociażby CherryBlossom, która jest kobyłką reprezentującą rasę dzikich koni jorvickich. Od pewnego czasu jest to moja ulubiona rasa, z którą najlepiej mi się pracuje. Są to też konie bardzo zróżnicowane, zarówno rozmiarem, jak i pewnymi domieszkami w swoje krwi. No i są na swój sposób ... magiczne.